
W obecnych czasach szybkości mamy coraz mniej czasu na bieganie po sklepach, a przez wygórowane ceny nie zawsze możemy zaspokoić swoje potrzeby. Szukamy alternatywy, czegoś w naszym zasięgu, może z drugiej ręki, więc „grzebiemy” w Internecie.
W związku z naszymi zachowaniami przestępczość też się zmienia. Coraz mniej jest ulicznych rabusiów, ponieważ to się po prostu nie opłaca, a i możliwość schwytania jest znacznie większa. Wybierają prostszą drogę – przecież pieniądze sami im możemy dać. Coraz częściej wykonujemy zakupy przez Internet, nie zwracając uwagi na to, gdzie kupujemy i czy to miejsce nie jest eldoradem dla złodziei.
Niektóre portale, jak OLX, mają pewne przemyślenia i się zmieniają, inne, jak Allegro, nie pozwalają sobie na takie straty w zaufaniu i mają bardzo restrykcyjne zasady. Ale jest też ten z wielką rozpoznawalnością, prestiżem i złodziejstwem – mowa tu o Marketplace od Facebooka. Przytoczmy fragmenty ich regulaminu:
„Gwarancje
Nie zapewniamy Użytkownikom żadnych gwarancji ani ubezpieczeń w związku z zakupieniem przez nich produktów prezentowanych w ramach Produktów handlowych na Facebooku i Instagramie.”
„Procedury rozstrzygania sporów
Nie jesteśmy stroną żadnych transakcji ani sporów pomiędzy nabywcami a sprzedawcami zewnętrznymi. Nabywca powinien skontaktować się ze sprzedawcą w celu rozstrzygnięcia ewentualnego sporu. Konsumenci mogą również skorzystać z platformy internetowego rozstrzygania sporów Komisji Europejskiej, aby rozwiązać spór ze sprzedawcą bądź złożyć skargę konsumencką w sądzie właściwym dla swojego miejsca pobytu stałego lub miejsca zamieszkania.”
„Brak praw konsumenckich
Unijne przepisy dotyczące ochrony konsumentów nie mają zastosowania do sprzedaży produktów i usług oferowanych przez sprzedawców będących konsumentami, np. w Marketplace. W szczególności Użytkownik nie może skorzystać z prawa do odstąpienia, chyba że opis produktu wyraźnie stanowi inaczej. Użytkownik może jednak skorzystać z gwarancji dotyczącej wad lub gwarancji zgodności wynikających z międzynarodowych przepisów prawa obowiązujących w miejscu pobytu stałego lub miejscu zamieszkania.”
Zostawiając teren całkowicie do dyspozycji użytkownika (w tym tego nieuczciwego).
Opiszę prawdziwe zdarzenia z próby zakupu konsoli:
Każde podejście do zakupu przedmiotu powinno się wiązać z zasadami weryfikacji, więc co jesteśmy w stanie zrobić?


Po podstawowej weryfikacji można przystąpić do rozmów ze sprzedawcą.
Oczywiście rozmowa zaczęła się od określenia, co dokładnie wchodzi w skład zakupu. Ze strony kupującego pojawiła się prośba o uwiarygodnienie posiadania przedmiotu zakupu poprzez przesłanie zdjęcia lub filmiku przedmiotu.




To gdzie szukać ostrzeżeń? Widać powyżej, że oferta wygląda wiarygodnie (tu opiszę więcej w punkcie 4). Jakie czerwone lampki na naszym przykładzie powinny się zapalić?

2. Po przelewie coś jest nie tak i potrzeba dalszych pieniędzy.


3. Logiczne argumenty są nieprzyjmowane, a sprzedawca zaczyna kręcić.

4. Kolejna próba uwiarygodnienia i uśpienia czujności przez kupującego.

5. Kolejna próba oszustwa — teraz oszustwo na zwrot środków. (Tu zaznaczę, że kupujący wiedział o dalszym oszustwie i przelał środki na inne konto przed uwierzytelnieniem).




6. Kłamstwa i silna presja.
Sprzedawca starał się wmówić, że aby przelać pieniądze na konto, taka sama kwota musi być na koncie (gra na emocjach)!


Kiedy oszust się zorientował, że mu nie idzie, zaczął wystosowywać groźby, że nie odda, żeby dodatkowo zmotywować/zmanipulować kupującego.




Co kupujący zrobił dobrze, a co źle? Może mógł zrobić więcej?
Dobrze
Źle
Co można zrobić więcej?
Bardzo ważne jest trzeźwe myślenie oraz kontrola strat. Nasz kupujący zorientował się przy pierwszej próbie dodatkowych opłat, że to oszustwo, i nie przesyłał dodatkowych pieniędzy.
Ważne! Odzyskiwanie środków w takich sytuacjach jest nierealne. Trzeba zwracać uwagę na to, co pokazuje się na ekranie telefonu przy płatnościach BLIK.


Osoba pokrzywdzona udała się na policję i nie mam dobrych wiadomości: otrzymała informację, że trzeba odczekać parę dni. Powód? Bo sprzedawca może tak naprawdę nie miał złych intencji i może odda, a kwota nie jest znaczna.
Poproszono kupującego o zgłoszenie do banku, bo to w sumie one [banki] dają policji zgłoszenia (kupujący miał nr konta i nr telefonu sprzedawcy). Jeżeli bank będzie miał odpowiednio dużo zgłoszeń, to im prześle do sprawdzenia.
Ogólnie siedziba Facebooka jest w Irlandii i polska policja nie ma żadnych praw do wglądu czy egzekwowania czegokolwiek.
Więc co dalej? W sumie smutne nic. Zgłosić do banku, a potem ze zgłoszeniem bankowym na policję. Można wpisać numer do systemów AI oraz na każdą stronę z opiniami o numerach telefonu, informując, że to numer służący do oszustw/wyłudzeń. Zgłosić do Facebooka (ale tu nawet dalszej sprzedaży nie zablokowali po 24 godzinach).
W cyfrowym pośpiechu, w pogoni za okazją, stajemy się łatwym celem. Przykład nieudanej próby zakupu konsoli to nie odosobniony przypadek, lecz doskonała ilustracja mechanizmu, w którym nasza chęć zaoszczędzenia czasu i pieniędzy jest bronią obracaną przeciwko nam. Oszuści nie muszą już ryzykować fizycznej konfrontacji; wystarczy, że opanują proste techniki manipulacji i skorzystają z platformy, która otwarcie umywa ręce od jakiejkolwiek odpowiedzialności.
Najbardziej niepokojącą refleksją płynącą z tej historii jest jednak to, co dzieje się po fakcie.
Opisany przypadek brutalnie obnaża prawdę: w momencie wyłudzenia jesteśmy pozostawieni sami sobie. Platformy, zrzekając się odpowiedzialności w regulaminach, stają się wirtualną „ziemią niczyją” – bezpieczną przystanią dla przestępców. Jednocześnie oficjalne ścieżki zgłoszenia, jak policja, okazują się powolne, biurokratyczne i często bezsilne wobec globalnego charakteru tych serwisów i (pozornie) niskiej szkodliwości czynu.
W tej grze nie ma miejsca na gwarancję zwrotu. Jedyną polisą jest nasza własna, nieustanna czujność, weryfikacja wykraczająca poza ramy jednej platformy i asertywność w kontakcie ze sprzedającym. Każda „okazja”, która wydaje się zbyt piękna, by mogła być prawdziwa, i każdy sprzedawca wywierający presję, powinny być traktowane nie jak szansa, ale jak sygnał alarmowy.
Ostatecznie, na cyfrowym targowisku, gdzie regulamin zwalnia gospodarza z odpowiedzialności, a pomoc instytucjonalna jest iluzoryczna, bezpieczeństwo naszych pieniędzy zależy wyłącznie od nas samych.
